Wesele | Dworek na Wodoktach

Miejsce: Dworek na Wodoktach

Suknia: Salon Ślubny Tylko Ona

Fryzura: Agnieszka Wesołowska “Agulina”

Makijaż: Katarzyna Wieczorek

Bukiet: Natura i Fantazja. Kwiaciarnia Wawer

Zaproszenia: Decoris Wedding Collection

Dekoracje: Dworek na Wodoktach

Garnitur: Giacomo Conti

J&M – Wesele w Dworku na Wodoktach

Gdybyśmy udali się do jednego z magików, czarnoksiężników, pytii, wróżki czy czarodziejki, ich magiczne kule na pewno jednogłośnie pokazałyby nam… Jowitę i Michała. A raczej całą naszą czwórkę, omawiającą szczegóły ślubu, świetnie się przy tym bawiąc i dogadując. Może w kuli znalazłyby się także świnka morska, wesele w Dworku na Wodoktach i… laweta. Ale co wszystko to ma ze sobą wspólnego? Musicie sprawdzić sami!

Od świnki morskiej do Dworku Wodokty

Kontynuując bajkową konwencję, moglibyśmy powiedzieć, że Jowita i Michał trafili do nas, a my do Dworku na Wodoktach, przez rozsypane na środku drogi okruszki. Okruszkami był w zasadzie istny przypadek, nazwany przez młodych przeznaczeniem. Spodobało nam się! A jeszcze bardziej spodobała nam się opowieść Michała, której konsekwencje pozostawiły w jego życiu… puchatą kulkę. Dlaczego o tym wspominamy? Bo historia, która dla nie-miłośnika zwierząt może wydać się banalna i nic nieznacząca, utwierdziła nas w przekonaniu, że już wkrótce z Jowitą i Michałem stworzymy kwartet idealny.

Oto historia. Pewnego dnia Michał, wykonując dosyć prozaiczną czynność pójścia po zakupy spożywcze, zauważył na korytarzu małe, trzęsące się z przerażenia zwierzątko. Przeszedł obok niego obojętny. Szybko jednak targnęły nim nieznośne wyrzuty sumienia i chęć pomocy bezbronnej czworonożnej istocie. Odwrócił się więc na pięcie, założył na barki pelerynę i z chóralnym okrzykiem rzucił się na ratunek puchatej śwince morskiej, przygarniając ją pod swój dach i oferując ciepły wikt i opierunek.

Gdy usłyszeliśmy tę krótką opowieść, uznaliśmy Michała za prawdziwego bohatera, a przede wszystkim – za człowieka o podobnej wrażliwości, któremu pragniemy towarzyszyć podczas ślubu! Po prawdzie złączył nas jednocześnie przypadek i świnka morska, której z tego miejsca życzymy spotykania w życiu samych takich Michałów!

DWOREK WODOKTY W OTWOCKU

Świnka świnką, ale postawmy wreszcie na piedestale bohaterów naszego wpisu – Jowitę i Michała – parę, która swoim luzem, bluesem i radością bez skrupułów i wyrzutów sumienia zarażała wszystkich napotkanych. W tym nas! A miała do tego wymarzone miejsce – Dworek Wodokty w Otwocku Wielkim, będący wśród sal weselnych prawdziwym celebrytą! Dworek grał w takich produkcjach jak Przyjaciółki, Powiedz Tak, W rytmie serca, a teraz gościł w swych progach gwiazdy – Jowitę i Michała wraz z rodziną! W parze z młodymi szedł, a raczej jechał, historyczny samochód Warszawa, a także wymarzony bukiet z piwonii i winietki w formie zdjęcia, na których młodzi trzymają tabliczki z imionami. Do dzisiaj wiszą u nas na lodówce! Oczywiście to tylko jedna setna wszystkich niesamowitości, mających miejsce w Dworku Wodokty w Otwocku Wielkim. Nie wspomnieliśmy jeszcze o wielkim zastępie przyjaciół i rodziny, który wspierał Jowitę i Michała (i obficie polewał odstresowujący, bąbelkowy eliksir) tak, że aż miło!

SPEKTAKULARNY POWRÓT Z DWORKU WODOKTY

Co tu dużo mówić, wszystko, co związane było z weselem Jowity i Michała było dla nas niesamowite. Jak się miało okazać – również powrót z Dworku Wodokty nie był taki jak wszystkie inne powroty. Otóż naszej dwuśladowej karocy nie chciało pędzić się o własnych kołach i zmuszeni byliśmy zamówić jej transport w postaci lawety. Sytuacja nie byłaby tak dramatyczna, gdyby nie wesele oddalone od Warszawy o 260 km, na które musieliśmy stawić się kolejnego dnia. Przyznajemy się, że przez chwilę zwątpiliśmy w umiejętności teleportacji, ale po krótkim załamaniu, siedzieliśmy już w lśniącym, bajeranckim mercedesie z wypożyczalni. Przez mercedesa, który, choć nie był cały biały, spowodował, że wszystkie oczy skierowały się w naszą stronę, a nasze wejście było jeszcze lepsze niż te Piotra Fronczewskiego. Goście zapewne pomyśleli, że w środku siedzą warszawscy burżuje, ale jak to w życiu bywa – szybko poznali się na nas i stwierdzili, że jesteśmy chyba całkiem normalni.

Jowicie i Michałowi dziękujemy za dzień pełen wrażeń, za gotowość pomocy najmniejszym, za uśmiechy, winietki i za wszystko! Życzymy Wam, aby każdy dzień był przepełniony radością tak jak ten w Dworku na Wodoktach!